Jako, że
Łukasz skupił się głównie na drodze i samochodzie ja
postanowiłam napisać osobny – bardziej szczegółowy post-
relację z naszych wakacji ;)
W Bukovelu
spędziliśmy 6 dni pełnych wrażeń.
Gdy
tylko dojechaliśmy do hotelu byliśmy okropnie zmęczeni podróżą
i strasznie głodni. Na szczęście w hotelu, w którym
mieszkaliśmy była restauracja serwująca pyszne posiłki. Szybkie
ogarnięcie się i zasiadamy do kolacji ;). Na pierwszy ogień poszły
Pielmieni - pyszne "pierożki" z mięsem, bulionem i
szczypiorkiem podawane oczywiście ze śmietaną. Polecam, były
pyszne ;). Do tego kelnerka do picia zaproponowała nam Karpacki Czaj
(mieszanina różnych ziół :P). Po kolacji udaliśmy
się do pobliskiego Magazynu - czyli sklepu w celu zakupu ciekawych
trunków na wieczór, wiadomo co by się lepiej spało :P
|
Widok z okna ;) |
Drugi
dzień pobytu. Pierwszy poranek w Bukovelu przywitał nas słońcem i
rześkim powietrzem. Zeszliśmy na śniadanie gdzie zjedliśmy
polecane "sandwicze" :P, które okazały się
pysznymi tostami ułożonymi na talerzu w kształcie serca ;) jazda
co? Po śniadaniu przyszedł czas na zwiedzanie atrakcji Bukovela.
Oczywiście mi i Violi załączył się tryb sklep :P, do każdego
kramiku z pamiątkami musiałyśmy zajrzeć. No i trochę czasu nam
tam zeszło :P Gdy wreszcie dotarliśmy do centrum kurortu naszym
oczom ukazała się zupełnie inna Ukraina. No naprawdę na bogato ;)
Pełno wyciągów, restauracji, barów. Strasznie
chcieliśmy wjechać wyciągiem na górę i stamtąd podziwiać
piękno okolicy. Wybraliśmy najdłuższą trasę do wjazdu,
kupiliśmy bilety. Viola nie była zachwycona naszym pomysłem, ale
Patryk użył swojego uroku osobistego i ją przekonał ;). Chyba jej
się spodobało, zresztą jak każdemu z nas bo później
jeszcze kilka razy korzystaliśmy z wyciągów ;) Na obiad
udaliśmy się do knajpki w samym rynku – Bugi.L – taki typowy
bufet, jedzenia do wyboru do koloru, tylko kolejka duża, ale
jedzenie smaczne ;)
|
Pierwszy rzut oka na góry ;) |
|
Huśtawka, a może krzesło na kieliszek ? :) |
Trzeci
dzień postanowiliśmy spędzić w Jaremcze. Zależało nam bardzo na
zobaczeniu tamtejszego wodospadu, który każdy polecał
obejrzeć. Robił wrażenie ;) Ale równie duże wrażenie
zrobiła na nas pewna atrakcja. Skok coś w stylu bungge, aczkolwiek
osoba była ubierana w takie szelki, a nie zapinana za nogi. No ale
skok z przepaści, nad wodospadem :o i na dodatek za zawrotną cenę
w przeliczeniu na złotówki około 30 zł. Patrzyliśmy na
tych śmiałków, gdy Patryk stwierdził, że on też skoczy. No i
skoczył :D Podobało mu się :P (mamy filmik, dorzucimy wkrótce
na fanpage) :P Później oczywiście musieliśmy obejść
wszystkie sklepiki, kramiki i różne stoiska z pamiątkami.
Czego oni tam nie mieli, mydło i powidło, dosłownie :P
Od
specjałów tamtejszych bimbrowników :P, przez ubrania,
zabawki, magnesy aż po pamiątkowe egzemplarze broni i mundurów
z wojny.. Nieźle co?!
|
Wodospad Jaremcze |
|
Na bazarku można znaleźć wszystko... |
Czwarty
dzień w Bukovelu. Plan był prosty szybkie zakupy z rana i idziemy w
góry. Cel - Khomyak. Poloneza chcieliśmy zaparkować gdzieś
na poboczu, niestety pojawił się problem... Różnica między
asfaltem a poboczem była z jakieś 20-30 cm... sporo... Nasza trójka
wysiadła z auta, został tylko Łukasz, któremu bez żadnych
szkód dla auta udało się zjechać ;). Na początku trasy
przywitała nas pani w budce biletowej, skasowała od nas po jakieś
5zł na nasze i ruszyliśmy. Po
godzinie ciągłego spaceru ciemnym lasem pod górę dało się
odczuć pierwsze zmęczenie, jednak nie było najgorzej...
Spotkaliśmy dwóch Ukraińców, którzy usłyszeli
naszą polską mowę i zagadnęło do nas, wyciągnęli bimber,
pomidorki na zagrychę :P bardzo mili panowie :) Porozmawialiśmy
chwilkę i ruszyliśmy dalej. Z czasem podejścia były coraz
bardziej strome i już nie było tak miło ;P Wyślizgane podejścia,
wystające korzenie drzew na ścieżce, myślałam, że już jesteśmy
blisko... O jak bardzo się myliłam... Po pół godziny takiej
trasy nareszcie naszym oczom ukazała się polanka, z której
był dosłownie kawałek na górę... Kawałek.... Kawałek
ostrej wspinaczki po kamieniach, kosodrzewinie, konarach i innych
tego typu atrakcjach. Ale chociaż nie było nudno ;) Gdy dotarliśmy
wreszcie na górę na wejściu powitał nas pan sprzedający
herbatę i medale xD (podziwiam... wchodzić codziennie z takim
bagażem). Na samym środku stoi kapliczka z Matką Boską. Na górze
jest tak piękny widok, naprawdę było warto się tyle namęczyć by
to zobaczyć... Gdy już odpoczęliśmy i nacieszyliśmy wzrok
widokiem nadeszła pora na zejście... Aby dojść do polany nieźle
się musieliśmy umęczyć, wchodzić po tych kamieniach i korzeniach
było łatwiej... Ale udało się bez większych ofiar ;) Jak to
zwykle bywa zejście było o wiele szybsze, choć nasze nogi
zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Dotarliśmy do Poloneza...
Łukasz wsiadł, chce podjechać na asfalt i lipa... Ruszyliśmy mu
na pomoc, wypchnęliśmy go, choć był moment grozy, gdy się nieźle
przechylił na bok xD. Wróciliśmy do hotelu, ogarnęliśmy
się, zeszliśmy na obiad i spać... bo byliśmy wyczerpani ;)
|
Droga na górę ... |
|
Ciąg dalszy drogi... |
|
Nareszcie na górze ;) |
|
Panorama |
Piąty
dzień w Bukovelu chcieliśmy spędzić na relaksie w Voda Club,
czyli kompleksie basenów. Całodniowy bilet kosztował tam
jakieś 60zł – czyli cena jak na ukraińskie kieszenie dosyć
spora;) mimo to chętnych nie brakuje. Kolejka oczekujących na
wejście była tak duża, że sobie odpuściliśmy i postanowiliśmy
jeszcze raz wjechać kolejką na górę i podziwiać widoki.
Wracając do samochodu stojącego pod Voda Club natknęliśmy się na
kolejną atrakcję. Jazda rowerem po linie nad jeziorem :P Jednak po
atrakcjach dnia poprzedniego nikomu z nas nie chciało się już aż
tak męczyć nóg;) Na obiad postanowiliśmy udać się na
pizzę, wybór padł na Pizzerię Felichita i z czystym
sumieniem mogę Wam ją polecić. Zarówno pizza jak i obsługa
na piatkę z plusem ;) Menu posiadają także w języku angielskim co
jest sporym ułatwieniem. Ceny za pizzę około 15zł na nasze –
dwie osoby się spokojnie pożywi ;) Pod wieczór pojechaliśmy
w kierunku Jaremcze na mały bazar z pamiątkami. Sprzedawcy chętnie
częstowali nas domowym winem czy nalewkami ;) Jedną z ciekawszych
rzeczy jakie tam można było kupić to kije baseballowe z
nadrukowanym logiem różnych marek samochodów xD
|
Voda Club |
|
W Bukovelu wiedzą co dobre <3 |
|
Niech i maszyna "oko" nacieszy ;) |
|
Rowerem po linie? Czemu nie! |
|
Nissan, Fiat, a może Opel? |
Szóstego
dnia udaliśmy się na krótki spacer po okolicy, zjedliśmy
obiad i wyruszyliśmy do Polski. Droga powrotna była męcząca i
dłuuuuga. Zatrzymaliśmy się we Lwowie zjeść coś i ruszyliśmy
dalej. Niestety na granicy spędziliśmy kilka godzin. Celnicy
dziwili się, że byliśmy aż w Bukovelu polonezem ;)
Mimo
naszego zmęczenia było naprawdę warto i to nie nasza ostatnia
podróż w Zakarpacki region ;)
Komentarze
Prześlij komentarz