Sylwester na Ukrainie? Bukovel i Worochta
Sylwester, Worochta i łożysko..
Przygotowania do wyjazdu trwały chyba od października. Ekipa ustalona oczywiście my (Kinga i Łukasz), Justyna
z Mateuszem, Ernest wraz z Darią.
Niestety koniec końców z przyczyn losowych pojechaliśmy bez Justyny i Mateusza :(.
Bez przygód się nie obyło... Po przekroczeniu granicy usłyszeliśmy dziwny dźwięk...
Wraz z prędkością wzmagało się wycie. Z każdym kilometrem owe dźwięki przybierały na sile na tyle, że nie można było ich zignorować. Zatrzymywaliśmy się parę razy po drodze. Jedyne co mi na daną chwilę przychodziło do głowy to zatarte łożysko podpory wału - podpora wału była w kiepskim stanie. Stwierdziłem, że nie jest to na tyle poważne, aby nie jechać dalej. Myliłem się... Jedziemy dalej! Dojechaliśmy do Lwowa. Ekipa stwierdziła, że jedziemy na zakupy do centrum handlowego. Pech chciał, że żadna z nawigacji nie współpracowała z nami. Krążyliśmy po uliczkach, wybojach, koleinach i torach Lwowa. Ale w końcu dojechaliśmy na ostatnią prostą aleje w kierunku pośredniego celu. Na tej ulicy zrozumiałem, że to nie podpora wału. Przy wyższej prędkości, podczas wyprzedzania kopcącej marszrutki zahamowało - na sekundę - lewe koło. Wjeżdżając na parking czułem zamiatanie tylnej osi. Wiedziałem, że to łożysko, ale koła - nie podpory. Podczas poprzedniego wyjazdu wakacyjnego w Karpaty wymieniałem lewą półoś wraz z łożyskiem. Był to używany zestaw. Ernesta i Darię zostawiliśmy w centrum. My udaliśmy się na poszukiwania warsztatu. Należy dodać, że poldek miał praktycznie odpadające koło, a wyrwy i koleiny nie poprawiały tego. 3 warsztaty odmówiły naprawy. Udało się w końcu przy warsztacie w okolicach nowych bloków.
Nasze szczęście w nieszczęściu, że w przygotowaniach do wyprawy oprócz kół zimowych uwzględniłem mały zestaw części. Resor - przeciążony bagażami mógł pęknąć, linkę od sprzęgła (tą od gazu zawsze można zastąpić sznurówkami ;) ) bańkę płynu do chłodnicy oraz litr oleju. Awaryjnie zabrałem ze sobą zapasowy akumulator i przewody zapłonowe - temperatury ujemne, więc mogło się przydać. Dzień przed wyjazdem miałem przeczucie aby kupić łożysko tylnego koła.
Przydało się. Po chwili oczekiwania mechanicy zabrali się za auto. Nie wiedzieli, że polonez to dosyć podobna konstrukcja do Żiguli. Uporali się z naprawą dosyć szybko, inkasując niewielką kwotę za naprawę. Podziękowaliśmy ładnie
i ruszyliśmy po naszych kompanów, na zakupy i dalej w trasę. Wyprawa Sylwestrowa uratowana!
Damska część ekipy nie mogła zdecydować jaki powinien być temat przewodni imprezy sylwestrowej.
Pierwszy pomysł: PRL Janusz i Grażyna się bawią, Kinga z Justyną spędziły pół dnia w poszukiwaniu idealnych ubrań dla Grażynki ;), koniec końców kupiły tylko sweter dla Janusza – Łukasza :). Po kilku głębszych “przemyśleniach”:P stwierdziliśmy, że może jednak każda para przebierze się w stylu, który ją opisuje... No ale dzień przed wyjazdem stwierdziliśmy, że w sumie nie mamy tyle miejsca w bagażach, więc ubierzmy się jak chcemy, żeby wstydu nie było.
No i chyba nie było, ubraliśmy się jak zwykle :P
W miejscowości docelowej dojechaliśmy o zmroku. Dodatkowo zaczął padać śnieg. Droga szybko pokryła się śnieżną breją. Nawigacja nie znajdowała dokładnie naszego domku (numery budynków były chyba losowo przydzielane. Męska część ekipy poszła na rekonesans, z którego w sumie nic nie wynikło :) Po wielu telefonach do naszego Gospodarza namierzyliśmy drogę, która okazała się nie lada wyzwaniem dla auta i kierowcy oraz reszty załogi, która musiała pchać miejscami. Droga dojazdowa była nie utwardzona, stroma i wąska. Z buksującymi kołami, po wielu rozpędach udało się. Dojechaliśmy. To była trudna droga...
Droga dojazdowa do wynajętego domu. |
Nocleg wynajęliśmy poprzez Booking.com. Domek naprawdę super, czysto, cieplutko(właściciel gdy tylko nas widział dopytywał czy w domu jest ciepło (co chwila chodził do kotłowni i grzał), w domu było gorąco, musieliśmy spać przy otwartym oknie ;)).
Pierwszego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Jaremcze, chcieliśmy zobaczyć wodospad zimą oraz udać się na targ
z pamiątkami. Po zaparkowaniu auta udaliśmy się w stronę wodospadu, z daleka widzieliśmy gości z orłami, którzy tylko czekają by posadzić Ci go na ramieniu i wołać za to grube hajsy więc przeszliśmy szybko, niestety Ernest z Darią nie byli tak szybcy i musieli płacić za ten orli biznes:P no ale Ernest ma zdjęcie z orłem :D
Dwa Orły ! :) |
Widok na budynki targu przy wodospadzie... |
...wodospad... |
...i Nas przy wodospadzie :) |
Drugiego dnia pobytu wyruszyliśmy do Bukovelu- zimowej stolicy Ukrainy. Było pięknie, biało i zimno. Turystów więcej niż latem, ale spodziewaliśmy się tego 😉 Wjechaliśmy wyciągiem na górę, by obejrzeć Bukovel w zimowej scenerii, później udaliśmy się na obiad do Bugil bistro 😉
Kolejny dzień to Sylwester, z rana udaliśmy się na zakupy na naszą imprezkę a następnie ruszyliśmy w kierunku Werchowiny, zjedliśmy obiad w ciekawej knajpce serwującej szaszłyki pieczone na palenisku wewnątrz knajpki.
Wróciliśmy do domku i zaczęliśmy przygotowywać naszą małą imprezkę. O północy w telewizji odsłuchaliśmy orędzie prezydenta Poroszenki ;)
Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy czegoś nie odwalili, weszliśmy od strony jakiegoś hmm”sanatorium”, gdzie okazało się być nas nie powinno, bo oficjalne wejście na skocznię było płatne i tak zupełnie nie chcący zaoszczędziliśmy parę hrywien :P
Sanatorium w Worochcie |
Zdjęcia nie oddają często wielkości... |
więc zrobiliśmy zdjęcia, które to oddadzą trochę lepiej :) |
Powrót do Polski był mega mega długi, nigdy nie staliśmy na granicy tak długo... było zimno, ciemno i byliśmy już tacy głodni.. Co najmniej 6 godzin staliśmy na granicy...
Na kordonie |
Komentarze
Prześlij komentarz